piątek, 22 grudnia 2006

prawdziwi bohaterowie bawią się sami

I znowu nie umiem napisać.
Nie chodzi o to, że ktoś, że coś, że dlaczegoś. Chodzi o to, że świat, że jest. Koszmarny, pozbawiony sensu i boleśnie nudny.

środa, 15 listopada 2006

marazm

Czasami myślę, że nic się nie ruszy dopóki nie zetrę kurzu z parapetu.
Czasami myślę, że nic się nie ruszy.

sobota, 4 listopada 2006

i coraz mniej mam z żywymi tematów do rozmowy

My pokazujemy swoje blizny i śmiejąc się opowiadamy, kiedy i czym były robione.
- Biorę nóż, ale był za tępy, więc biorę taki z piłką i dawaj po ręce.
- Ha ha ha ha ha...
Wy widząc moje blizny ze strachem cofacie ręce, wymieniacie spojrzenia. Są takie rzeczy, które my po prostu robimy, których wy nie zrozumiecie.

- Wyszedłem przez okno. Potem upadłem na ziemię. Myślałem, że jestem na parterze.
- Nie mogłeś przez drzwi, jak wszyscy ludzie?
- Nie, spieszyłem się.

Rzucamy się pod samochody, pod pociągi, przecinamy żyły, połykamy tabletki, przygotowujemy liny, szarpiemy się sami ze sobą, żeby tylko przeżyć, przeżyć jak najdłużej.

poniedziałek, 23 października 2006

o rzeczywistości

Chodzi o to, że mam tego dosyć. Codziennie rano budzi mnie alarm wątpliwości, albo kompletna pustka. Dwa razy dziennie biorę, już niepomagającą, pigułkę spokoju. Co kilka dni tnę sobie ręce, mając nadzieję, że ktoś w końcu zauważy blizny. No wiesz, pokazówka. Kilka razy w tygodniu upijam się i mówię za dużo tym, którzy mnie znają, albo tym, których nie znam sama ja. Później nie patrzę im w oczy. Chociaż w oczy rzadko komu w ogóle patrzę. Boję się. Zaczynam słyszeć dziwne odgłosy, wydaje mi się, że ktoś siedzi w pokoju obok, kiedy nikogo tam nie ma. Zaczynam zastanawiać się, co tak naprawdę jest prawdziwe. Czy prawdziwa jestem ja? Czy prawdziwy jesteś ty? Czytam fora, na których ludzie opisują, jak to okazało się, że rzeczy/zjawiska, które wydawały im się oczywiste i były z nimi od zawsze, okazują się wytworem ich wyobraźni. A potem jeszcze bezsens przechodzenia do porządku dziennego.
I znowu koniec jesieni - nie mam siły się zmuszać.
I już prawie nie ma dnia, w którym bym nie myślała: jak?
Szukam sposobów wszędzie.
I tak, muszę szukać wyższego sensu, bo nie cieszy mnie już nic.
I jest to tak cholernie banalne.

wtorek, 17 października 2006

bez czasu

Jedni, by widzieć więcej, więcej czuć, sięgają po narkotyki, w ten sposób otwierając "wrota percepcji", zarazem degradując własny umysł. Jeszcze inni noszą to szaleństwo w sobie.

czwartek, 24 sierpnia 2006

higher and higher

Ja nie szłam. Leciałam nad chodnikiem. Byłam w innym świecie, a ten świat był we mnie. Widziałam gwiazdy. Umarłam. Było fajnie.
A dzisiaj skrzypią mi oczy i ucieka język.

niedziela, 6 sierpnia 2006

piątek, 4 sierpnia 2006

chodzę i pytam, gdzie jest moja szubienica

Niewierni sobie. Wierni Jemu. I każdy tak samo egoistyczny udaje, że wie. Wie, że udaje. Satysfikcja.
Zbyt wysoki poziom empatii. Zbyt niski poziom testosteronu. Chwilowa śmierć. Biały proszek. Bursztynowy płyn. Zabijam się znowu.

Wojaczek, ty megalomanie. Faustusie przeklęty. Leżysz sobie u Wawrzyńca spokojnie, a my tu o Tobie po nocach. Rafał...

czwartek, 22 czerwca 2006

czerń jest kolorem radości

Chciałabym się stąd wyprowadzić. Gdziekolwiek. Pomalować ściany. Wykasować wszystkie numery z komórki. Wyrzucić stare śmieci. Dopasować nowych znajomych do koloru ścian. Kupić dwa rude koty.
Zrobić z siebie Kogoś. Zacząć dorabiać do wszystkiego ideologię. Ubierać się na czarno. Zapuścić włosy. Robić dziwną biżuterię z koralików i malować pokręcone obrazy.
Żyć Jakoś. Bez planów i obaw. Bez strachu przed wszystkim, przed ludźmi, przed wyjściem z domu. Chciałabym.
Chciałabym znaleźć jakiś cel. Żeby był sobie gdzieś daleko, nieosiągalny. Żeby było do czego dążyć.
Chciałabym.

czwartek, 15 czerwca 2006

o kwiecie paproci

Czasami marzenia się spełniają: niepozorny los na loterię zamienia się w kupę pieniędzy, paproć zakwita, a do sieroty przylatuje wróżka. Nie to, że moje. Ale wiesz, kawa działa. Jakoś żyję.

środa, 10 maja 2006

czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart

Mam napady paniki. Nie mogę złapać oddechu. Oczy robią się mokre. Gdybym stała z boku pewnie byłoby to nawet zabawne. Potrafię przez godzinę gapić się w lustro. Kilka lat temu nie poszłam spać, bo leżałam na podłodze w swoim pokoju i patrzyłam w sufit. Myślałam o niczym. Ile razy zdarzyło ci się myśleć o niczym? Rozdygotane ręce. Podkrążone oczy. Piątek siedemnasta. Znowu pigułki szczęścia? Przecież wiem, po prostu nie lubię o tym myśleć.