niedziela, 10 czerwca 2012

o zimie

Zmniejsza się amplituda drgań. Moje ciało jest zmęczone. Nie mam siły krzyczeć, dramatyzować, tańczyć, śmiać się. Nie muszę nic: wstawać, ubierać się, myć, wyglądać jak żywy człowiek. Nie teraz. Nie dzisiaj. Znikam. I, tak, jak mówiłam, nawet tego nie zauważysz.
Zima przyszła w tym roku później. W tym roku zima przyszła w ten bezchmurny czerwcowy dzień. Jej zimne ręce na mojej piersi sprawiają, że znowu ciężko jest mi oddychać, muszę skupiać się na łapaniu powietrza. Wychładza się dusza. Za oknem świeci słońce. Na moje ciało pada śnieg, spowalnia rytm serca, zamyka oczy. Zamarzam w ten gorący czerwcowy dzień.